niedziela, 29 kwietnia 2018

Wiosna...

        Szczęściarzom, którzy cieszą się już majowym weekendem trochę zazdroszczę.
U mnie zapowiada się pracowity tydzień. Ale i tak mam nadzieję na chwilę relaksu (czytajcie pracy) w ogrodzie:)))

Wiosna już na dobre się w nim rozgościła.

Moja ulubiona tawułka szara cudnie zakwitła, ciesząc oczy mocą delikatnych, białych kwiatów.





 Bergenie dumnie wznoszą swe kwiatostany.



A najpiękniej pachną bzy... Kuszą i wabią, wyostrzając zmysły ... 


 W alejce z bzami zakwitły również floksy. Dziś tworzą już prawdziwą rzekę:)



Niech pachną bzy, niech wiosna zagości w Waszych sercach...

Wiosennie pozdrawiam
Chochlik



sobota, 3 marca 2018

Czekając na wiosnę...

          Zima nie odpuszcza, przypomniała sobie, że prawie jej nie było i nadrabia zaległości.
A ja się zimy nie boję:)
Ciepły sweter i domowy sok z malin to moje niezbędniki na mroźne dni.

W pracowni zaś za sprawą ostatnich zamówień  pachnie wiosną.
Kolejna realizacja to połączenie klasycznej szarości z nutą pudrowego, brudnego różu.

Koszyk na chleb i kieszonki na sztućce z dodatkiem białej koronki.


Dekoracyjne serca z kwiatem w wersji szaro-różowej,


I kremowe, z odrobiną różu.


Do zestawu domek i wielkanocne zające.




 Słodko, pastelowo i ciepło ... pozdrawiam.
Chochlik


piątek, 16 lutego 2018

W zimowej odsłonie...

        Nie jestem miłośniczką zimy, ale cieszę się, że w końcu spadł śnieg.
Przykrył moje ukochane wrzosy i lawendę - mam nadzieję, że to wystarczy aby przetrwały mrozy.
Niestety nie zabezpieczyłam roślin  w tym roku i nieśmiało liczę, że natura trochę mi w tym pomoże.
A obsypany śniegiem ogród też może być pełen uroku.
Dziś kilka ogrodowych pstryków.
Zapraszam na chwilkę.

Wrzosowa rabata otulona śniegiem.




Trawy pięknie wyglądają nawet o tej porze, tu miskant Zebra.



Lawenda też pod śniegową pierzynką.


Wierzby wciąż pełne uroku. Zwyczajna, płacząca...


 I taka bez nazwy - prezent od sąsiadów:)


W ptasiej stołówce gwarno - sikorki i wróble to stali goście naszego karmnika.


A sójki upodobały sobie nasiona berberysów.


We wrzosowisku mała niespodzianka, już widać pierwsze kwiaty wrzośców. 



Pozdrawiam ciepło.
Chochlik

poniedziałek, 5 lutego 2018

Święty Walenty

      Walentynki traktuję trochę z przymrużeniem oka. Chyba z racji na swój wiek jakoś nie wciąga mnie magia tego święta. Dlatego też powstałe w pracowni walentynkowe gadżety mają bardziej uniwersalny charakter.
Nie myślcie jednak, że nie pamiętam młodzieńczych uniesień, wiecznego zakochania, tęsknoty, liścików pisanych na kartkach wyrwanych z zeszytu:)
Miłość towarzyszy ludziom od wieków, to tylko forma jej okazywania się zmienia.

Lniane, proste serca można podarować zawsze, nie tylko w Walentynki.


Walentynkowa czerwień wcale nie musi być krzykliwa. Bordowa tkanina w kropeczki, paski i kratkę w połączeniu z koronką tworzą subtelny, trochę romantyczny zestaw.











A skąd pochodzi tradycja święta zakochanych? I dlaczego Św. Walenty jest ich patronem? Jeśli doczytacie ten post do końca, to może będziecie tak samo zaskoczeni jak ja.

Zwyczaj obchodzenia święta zakochanych sięga jeszcze czasów pogańskich i łączy się z obchodzonym w tradycji rzymskiej świętem Luperkaliów.
W połowie lutego ptaki gnieżdżące się w Wiecznym Mieście zaczynały miłosne zaloty i łączyły się w pary. Uważano to za symboliczne przebudzenie się natury, zwiastujące rychłe nadejście wiosny. Luperkalia były świętem ku czci Fauna Luperkusa, boga płodności. Kapłani Luperkusa, przyodziani jedynie w skórę świeżo zabitego samca muflona, biegali po Palatynie, uderzając przechodniów rzemieniami ze skór zwierząt ofiarnych. Według powszechnego przekonania bezdzietne niewiasty miały w ten sposób odzyskiwać płodność.
W przeddzień Luperkaliów odbywała się miłosna loteria. Imiona dziewcząt zapisywano na skrawkach papieru. Chłopcy, wybierając los decydowali, która z dziewcząt zostanie ich partnerką podczas święta. Zdarzało się, że wybierali towarzyszkę na całe życie.
Luperkalia cieszyły się dużą popularnością długo po tym, jak religią panującą stało się chrześcijaństwo.  Dopiero pod koniec V wieku papież Aleksander VI ustanowił w ich miejsce liturgiczne święto męczennika Walentego. Jednak informacje co do osoby świętego nie są jednoznaczne.
Wskazuje się postać kapłana Walentego, który wedle legendy przeciwstawił się niedorzecznemu zakazowi zawierania związków małżeńskich przez mężczyzn, którzy nie służyli jeszcze w wojsku. Potajemnie udzielał ślubów młodym kandydatom do armii. Za to został uwięziony i skazany na śmierć.
Drugi Walenty (przypuszcza się jednak, że chodzi o tę samą osobę) był biskupem miasta Terni we włoskiej Umbrii. Wtrącony do więzienia, zakochał się w niewidomej córce strażnika. Dzięki modlitwom miał przyczynić się do jej uzdrowienia i nawrócenia całej rodziny strażnika. Na wieść o tym cesarz kazał stracić Walentego.
Historia ta wyjaśnia również zwyczaj pisania walentynkowych kartek - pierwszą napisał właśnie Walenty w przeddzień swej śmierci do córki strażnika. Na liściu w kształcie serca umieścił napis "Od Twojego Walentego".


Ostatecznie to biskup Terni uznawany jest za patrona zakochanych.
Dlatego też po dziś dzień Umbria jest jedynym miejscem na świecie, gdzie 14 lutego ludzie nie pracują. Do miasteczka, z całego świata przybywają młode pary  na Święto Zaręczyn. W miejscowej katedrze, przy grobie św. Walentego przyrzekają sobie miłość i wierność do dnia ślubu. Świętu towarzyszą koncerty, konferencje, spektakle, wystawy i imprezy sportowe.
Dzień św. Walentego stał się prawdziwym świętem zakochanych dopiero w średniowieczu. Pasjonowano się wtedy żywotami świętych, pielgrzymowano do ich grobów, aby uczcić ich relikwie. Pamiętano również o dziejach św. Walentego. Święto najbardziej rozpowszechniło się w Anglii i Francji. Podobnie jak w antycznym Rzymie, losowano imiona, choć teraz także dziewczęta wyciągały imiona chłopców. Młodzież nosiła potem przez tydzień wylosowane kartki przypięte do rękawa.
Dziewczęta 14 lutego, wypatrując ptaków starały się odgadnąć za kogo wyjdą za mąż. Jeśli dziewczyna jako pierwszego zobaczyła rudzika, oznaczało to, że wyjdzie za marynarza; jeśli wróbla - za ubogiego, lecz mogła być pewna, że jej małżeństwo będzie szczęśliwe; jeśli łuszczaka - że poprosi ją o rękę człowiek bogaty.
W Walii tego dnia ofiarowywano sobie drewniane łyżki z wyrzeźbionymi na nich sercami, kluczami i dziurkami od klucza. Podarunek zastępował wyrażoną słowami prośbę: "Otwórz moje serce".
Od XVI w. w dniu św. Walentego ofiarowywano kobietom kwiaty.
Tradycję wysyłania gotowych kart walentynkowych zapoczątkowała w 1800 r. amerykanka Esther Howland . Dziś są one wymieniane na całym świecie nie tylko przez zakochanych, ale także przez dzieci w szkołach.

W Polsce święty Walenty, zanim stał się patronem zakochanych, przez stulecia był przede wszystkim patronem ludzi cierpiących na epilepsję. I taka ciekawostka - we wsiach mazowieckich obowiązywał w wigilię Św. Walentego ścisły zakaz szycia. Ukłucie się igłą powodowało bowiem nieuniknione zapadnięcie na niechcianą i nieuleczalną padaczkę.


A czy Wy ulegacie walentynkowej modzie?
Czy jeden dzień w roku wystarczy na pielęgnowanie naszych miłości, przyjaźni czy po prostu dobrych relacji z innymi? Chyba nie:)
Pamiętajmy o sobie każdego dnia. Czasami wystarczy uśmiech i dobre słowo.


A jeśli chcecie w dzień Św. Walentego obdarować kogoś miłym prezentem to zapraszam ...Serducha czekają :)

 Chochlik

Źródło:
Władysław Kopaliński "Słownik mitów i tradycji kultury"
Barbara, Adam Podgórski "Święty Walenty - patron zakochanych"
niedziela.pl "Św. Walenty - biskup zakochanych"

piątek, 20 października 2017

Jesiennie...

Dziś dzień bez szycia, łapię oddech...
Gdzieś przeczytałam, że ręce w ziemi dobrze robią na głowę:) Więc grzebię... i zwalniam, bo ciągle w biegu i na pełnych obrotach....
Chwytam promyki słońca, cieszę oczy mocą jesiennych kolorów...
Zatrzymuję chwile...

Ulubiona, wrzosowa rabata w nowej odsłonie...Wrzosy już nie grają głównej roli...





Zachwycają perukowce...



W towarzystwie miskanta Zebrinus...




Wrzosowisko przy wierzbie z pięknie przebarwionymi na żółto liśćmi funkii...






I subtelne, białe michałki... 




Klon palmowy każdego dnia inny...dziś zrudziały:)


Jesienny bukiet obowiązkowy...


Uwielbiam jesień...


Chochlik

wtorek, 12 września 2017

Wrzosów czas...

Uwielbiam jesień...
Tę słoneczną za delikatne ciepło, lekki dotyk wiatru, moc koloru, zapach jesiennych pól...
I tę deszczową ...za nostalgię, którą niesie...
Uwielbiam jesień w moim ogrodzie, bo moje wrzosy zaczynają festiwal barw...
Zapraszam na chwilkę...

Ulubiona rabata wrzosowa...



W towarzystwie jałowca Green Carpet (przez nas zwanego po prostu skarpetą:) ...


Ogromne kamienie we wrzosowisku już prawie niewidoczne...


Tu nowe nasadzenia... rabata wciąż się poszerza...



Z innej perspektywy...Miały być wrzosy ale wymarzły i  rośnie lawenda:) Chociaż nie lubi kwaśnej ziemi...


Małe wrzosowisko przy wierzbie...




I nawet mięta wtula się we wrzosy:)


W kolorystyce wrzosowej ... przebarwiona hortensja Grandiflora...


I pozostaje zanucić tylko "Wspomnienie"Czesława Niemena do słów Tuwima ...
Zmienię tylko trochę tekst piosenki:)
Dla mnie wrzosami jesień się zaczyna...

Pozdrawiam - dziś nostalgicznie ...
Chochlik

piątek, 14 lipca 2017

Chwila dla siebie...

Dzisiaj zwolniłam...
Brązowa nitka na kremowej koronce? - Pomyślałam o rozpruwaniu ...
Idę do ogrodu...
Trochę niedopieszczony w tym roku przeze mnie, trochę dziki...
Przynosi radość i spokój...



Hortensje w tym roku skromniutkie ... ale i tak je uwielbiam.









Ciepło pozdrawiam...
Chochlik